Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją, czyli bardzo osobisty wpis, w bardzo ważnej sprawie
Od rana za oknem pada deszcz. Jest szaro, ponuro, smutno. Niełatwo wyjść spod kołdry, nie mówiąc już o wycieczce na zewnątrz. Brzmi jak "idealny" wręcz dzień na "świętowanie" Ogólnopolskiego Dnia Walki z Depresją.
Wokół tej (bardzo poważnej!) choroby pojawia się nieustannie masa głosów. Nie zmienia to jednak faktu, że jest nam niezręcznie o niej słuchać i mówić. Nie dostrzegamy, gdy z bliskimi dzieje się coś niedobrego.
A co najgorsze - nie dostrzegamy często, że to MY SAMI potrzebujemy pomocy. Nawet jeśli uświadomimy sobie na pewnym poziomie, że cierpimy, to nie mówimy o tym, nie prosimy o pomoc. Dlaczego?
Kryje się za tym głębokie poczucie wstydu, że coś jest z nami nie w porządku, że jesteśmy wybrakowani, że musieliśmy zrobić coś nie tak, skoro doświadczamy poczucia beznadziei.
Nie pomagają komunikaty - ogarnij się, myśl pozytywnie, zaplanuj sobie dzień, trzymaj się planu...
NIE POMAGAJĄ, wiem to.
Wiem, bo tego doświadczyłam.
Wiem, bo próbowałam.
Nie mogłam spać całymi nocami, dopiero nad ranem wykończony organizm zasypiał, przez co nie miałam siły wstać z łóżka. Zawalałam studia, bo po prostu nie przychodziłam na zajęcia, podobnie było z pracą. Zwalniałam się i szłam do domu spać, albo siedziałam nie mogąc się skoncentrować.
Czułam się cały czas przygnębiona, smutna, wszystko wydawało się bez sensu, bezcelowe, a ja sama dla siebie - bezwartościowa.
Czy ludzie widzieli, że coś jest ze mną nie tak? Czy ktoś się domyślał? Może tak, może nie. Tego się nie dowiem. Moje zachowania nie były "normalne". Odwoływałam spotkania w ostatniej chwili, izolowałam się od ludzi, niechętnie wychodziłam, ale mimo wszystko WYCHODZIŁAM, śmiałam się, rozmawiałam, od czasu do czasu spotykając się ze znajomymi.
Zmierzam do tego, że każdy człowiek jest INNY, a to znaczy, że inaczej będzie przechodził depresję, inaczej zachowywał. Inne czynniki mogą wywołać u niego taki stan.
Trauma, trudne wydarzenia życiowe, rozstanie z partnerem, albo nawet złe odżywianie, niedobory snu, witamin oraz makro i mikroelementów.
To również oznacza, że depresję się LECZY, a sposoby na to, są również bardzo różne!
Jedno wiem na pewno - leki nie rozwiązują problemu. W moim przypadku nie brałam ich nawet pod uwagę. Czy to znaczy, że "lepiej" mi poszło? Absolutnie nie.
Zgodziłam się po prostu na bardzo powolny proces zdrowienia, bez szybkiej natychmiastowej poprawy samopoczucia, którą dają leki i która jest niektórym NIEZBĘDNA do wyzdrowienia.
Usłyszałam kiedyś takie słowa "Jakbyś miał depresję, to byś leżał w domu w łóżku i nie mógłbyś wyjść. Chodzisz, jesz, pracujesz, więc wszystko z Tobą okej".
Co za strasznie krzywdzące i nieprawdziwe słowa!
Nigdy, ale to NIGDY nie ważcie się użyć takich słów do kogoś, kto przyjdzie się z Wami podzielić swoim problemem. To utwierdza chorego w przekonaniu, że "coś jest z nim nie tak", sprawia, że wstydzi się jeszcze bardziej, popada w poczucie winy.
Dzisiaj nie potrafię sobie nawet wyobrazić tego, co czułam i jak się czułam. Bardzo współczuje tamtej Patrycji i nie jestem na nią zła, że "zmarnowała" swoje lata, największe marzenia. Dlaczego o tym piszę? Bo odczuwałam wielką niezgodę i żal, że pozostawiłam tyle niedokończonych spraw, że zmarnowałam tyle czasu. Dzięki tym doświadczeniom podążam ścieżką, o której nawet nie marzyłam. Jestem w miejscu, w którym nie sądziłam, że będę.
Podsumowując, apeluję: Bądźcie uważni, przyglądajcie się sobie, przyglądajcie się swoim bliskim. Dbajcie o siebie i obdarzajcie miłością.
Depresja to choroba, nie bójcie się poprosić kogoś o pomoc.
Nie wstydźcie się podjąć terapii.
Uściski!
Patrycja
Wokół tej (bardzo poważnej!) choroby pojawia się nieustannie masa głosów. Nie zmienia to jednak faktu, że jest nam niezręcznie o niej słuchać i mówić. Nie dostrzegamy, gdy z bliskimi dzieje się coś niedobrego.
A co najgorsze - nie dostrzegamy często, że to MY SAMI potrzebujemy pomocy. Nawet jeśli uświadomimy sobie na pewnym poziomie, że cierpimy, to nie mówimy o tym, nie prosimy o pomoc. Dlaczego?
Kryje się za tym głębokie poczucie wstydu, że coś jest z nami nie w porządku, że jesteśmy wybrakowani, że musieliśmy zrobić coś nie tak, skoro doświadczamy poczucia beznadziei.
Nie pomagają komunikaty - ogarnij się, myśl pozytywnie, zaplanuj sobie dzień, trzymaj się planu...
NIE POMAGAJĄ, wiem to.
Wiem, bo tego doświadczyłam.
Wiem, bo próbowałam.
Nie mogłam spać całymi nocami, dopiero nad ranem wykończony organizm zasypiał, przez co nie miałam siły wstać z łóżka. Zawalałam studia, bo po prostu nie przychodziłam na zajęcia, podobnie było z pracą. Zwalniałam się i szłam do domu spać, albo siedziałam nie mogąc się skoncentrować.
Czułam się cały czas przygnębiona, smutna, wszystko wydawało się bez sensu, bezcelowe, a ja sama dla siebie - bezwartościowa.
Czy ludzie widzieli, że coś jest ze mną nie tak? Czy ktoś się domyślał? Może tak, może nie. Tego się nie dowiem. Moje zachowania nie były "normalne". Odwoływałam spotkania w ostatniej chwili, izolowałam się od ludzi, niechętnie wychodziłam, ale mimo wszystko WYCHODZIŁAM, śmiałam się, rozmawiałam, od czasu do czasu spotykając się ze znajomymi.
Zmierzam do tego, że każdy człowiek jest INNY, a to znaczy, że inaczej będzie przechodził depresję, inaczej zachowywał. Inne czynniki mogą wywołać u niego taki stan.
Trauma, trudne wydarzenia życiowe, rozstanie z partnerem, albo nawet złe odżywianie, niedobory snu, witamin oraz makro i mikroelementów.
To również oznacza, że depresję się LECZY, a sposoby na to, są również bardzo różne!
Jedno wiem na pewno - leki nie rozwiązują problemu. W moim przypadku nie brałam ich nawet pod uwagę. Czy to znaczy, że "lepiej" mi poszło? Absolutnie nie.
Zgodziłam się po prostu na bardzo powolny proces zdrowienia, bez szybkiej natychmiastowej poprawy samopoczucia, którą dają leki i która jest niektórym NIEZBĘDNA do wyzdrowienia.
Usłyszałam kiedyś takie słowa "Jakbyś miał depresję, to byś leżał w domu w łóżku i nie mógłbyś wyjść. Chodzisz, jesz, pracujesz, więc wszystko z Tobą okej".
Co za strasznie krzywdzące i nieprawdziwe słowa!
Nigdy, ale to NIGDY nie ważcie się użyć takich słów do kogoś, kto przyjdzie się z Wami podzielić swoim problemem. To utwierdza chorego w przekonaniu, że "coś jest z nim nie tak", sprawia, że wstydzi się jeszcze bardziej, popada w poczucie winy.
Dzisiaj nie potrafię sobie nawet wyobrazić tego, co czułam i jak się czułam. Bardzo współczuje tamtej Patrycji i nie jestem na nią zła, że "zmarnowała" swoje lata, największe marzenia. Dlaczego o tym piszę? Bo odczuwałam wielką niezgodę i żal, że pozostawiłam tyle niedokończonych spraw, że zmarnowałam tyle czasu. Dzięki tym doświadczeniom podążam ścieżką, o której nawet nie marzyłam. Jestem w miejscu, w którym nie sądziłam, że będę.
Podsumowując, apeluję: Bądźcie uważni, przyglądajcie się sobie, przyglądajcie się swoim bliskim. Dbajcie o siebie i obdarzajcie miłością.
Depresja to choroba, nie bójcie się poprosić kogoś o pomoc.
Nie wstydźcie się podjąć terapii.
Uściski!
Patrycja
zdj. claireluxtonstudio
Komentarze
Prześlij komentarz