JAKI JEST TWÓJ ZWIĄZEK Z SAMĄ SOBĄ?
jestem za bardzo zakochana w swoim życiu
by roztapiać się na podłodze
dla kolejnego mężczyzny
który przyprawia mnie o zawrót głowy
mogę przecież spojrzeć w lustro i sama zaprzeć sobie dech w piersiach
Rupi Kaur
Pamiętam niemal wszystkie komedie romantyczne, które obejrzałam jako nastolatka. Każda z nich miała podobny wydźwięk i przedstawiała związek romantyczny jako najważniejszą rzecz na świecie.
Nasze młode umysły chłonęły płynące z nich “prawdy”, które zakorzeniły się dość mocno i zaczęły rzutować na podejście do relacji i ich przebieg.
W związku z tym zaczęliśmy wierzyć w to, że:
Istnieje “druga połówka”, która czeka gdzieś na nas po to, by dać nam poczucie spełnienia i szczęścia.
To, na czego należy szukać, to oszałamiające doświadczenie miłości, która jest wprawdzie ślepa, ale góry może przenieść i odmienić nasze życie na lepsze.
Posiadanie partnera nada sens naszemu życiu i uleczy samotność.
Bycie singlem jest żałosne, smutne i oznacza, że “coś jest ze mną nie tak”.
“Druga połówka” musi chcieć dokładnie tego samego co my.
“Papużki nierozłączki” to piękne określenie i komplement określający parę, która wszystko robi razem, bo jest tak cudownie zgrana!
Miłość oznacza wyrzekanie się siebie dla drugiej osoby.
On/Ona jest najważniejszy/a, przedkładam jego dobro ponad swoje.
Poświęcanie się dla dobra drugiej osoby jest dobre i właściwe.
Ile jeszcze takich sformułowań znajduje się w Twojej głowie?
Przekonań o tym, że tylko będąc w związku z drugim człowiekiem, możesz stać się pełna i szczęśliwa.
A gdyby ktoś Ci powiedział, że ty sama jesteś pełna, kompletna i nie potrzebujesz nikogo, by być bardziej wartościową istotą?
Jak wyglądałoby twoje życie i jakich dokonywałbyś wyborów, gdybyś dostrzegała w pełni swój potencjał, ceniła siebie i nie uzależniała swojego szczęścia od zachowań innych ludzi?
Pamiętam jak zakończyłam swój pięcioletni związek. To rozstanie było bardzo trudne i bolesne. Czułam się samotna i nieświadomie niemal od razu zaczęłam rozglądać się za kolejnym partnerem. Pragnęłam idealnego związku, zastanawiałam się nad tym co mogę zrobić, żeby znaleźć tę “właściwą” osobę, przy której będę czuła się kochana i spełniona.
Na szczęście na mojej drodze zaczęli pojawiać się ludzie oraz książki, artykuły, wykłady i wywiady, które całkowicie zmieniły moją perspektywę. Doznałam początkowo bolesnego i niewygodnego olśnienia, że żaden człowiek nie da mi szczęścia, bo nie jestem szczęśliwa sama ze sobą. Nie znałam siebie, nie wiedziałam co lubię, czego nie lubię, nie potrafiłam okazać sobie wsparcia i zająć się sama sobą.
Kiedy to dostrzegłam, obiecałam sobie zrobić wszystko co w mojej mocy, by pokochać siebie, zaopiekować się sobą i nauczyć się stawiać siebie na pierwszym miejscu. Stać się dla siebie najważniejszą.
I wtedy zaczął się najwspanialszy czas w moim życiu.
Czas randek z samą sobą.
Wizyt w przeróżnych kawiarniach, spacerów po parkach i lasach, kupowania sobie pięknych kwiatów, długich wieczornych kąpieli i kobiecych rytuałów, poszukiwania nowych hobby i przyjemności, uczenia nowych rzeczy.
Na początku było dziwnie, odczuwałam spory dyskomfort, towarzyszyło mi nawet poczucie wstydu. W głowie pojawiały się myśli, że to nienormalne, desperackie, że przecież do kina, na spacer, czy na obiad do restauracji powinno się chodzić z kimś! To kolejne kłamstwo i wzorzec narzucany nam przez społeczeństwo, kulturę, mass media.
Gdy zostajesz tylko ty, nie ma nikogo kto mógłby odciągnąć cię od siebie samej. Nie ma “innych” o których trzeba się troszczyć i których trzeba słuchać. Nie ma innych, którzy będą cię zadowalać i z którymi możesz się stopić.
Jesteś tylko ty i wszystko to, co próbuje się nieśmiało przebić. Pragnienia, tęsknoty, lęki, marzenia, a przede wszystkim piękna istota, która czeka na poznanie i pokochanie.
Tą piękną istotą jesteś TY SAMA.
Mimo dyskomfortów z czasem nauczyłam się siebie słuchać. Dowiedziałam się na przykład, że nie lubię głośnych miejsc, uwielbiam czytać na ławce w parku i popijać przy tym latte na sojowym mleku. Stało się to moją ulubioną rozrywką - poznawałam nowe miejsca na kawiarnianej mapie Wrocławia, poszerzałam swoją biblioteczkę, bo namiętnie czytałam książki o tematyce psychologicznej i rozwojowej (w końcu miałam na to czas!) i każdego wieczoru zapalałam świecę praktykując “wyliczankę wdzięczności”, czyli moje ukochane narzędzie, dzięki któremu zaczęłam dostrzegać JAK WIELE MAM, zamiast koncentrować się na tym czego nie mam. Zaczęłam doceniać to, że jestem sama. Autentycznie pokochałam ten stan i zaakceptowałam go. Było mi dobrze samej, czułam się szczęśliwa JAK NIGDY.
Rozpoczął się dla mnie trwający po dziś dzień proces nauki kochania siebie i rozwijania w oparciu o szacunek i samowspółczucie. Wciąż siebie poznaję, odkrywam własną moc i pozwalam jej rozlewać się we wszystkich obszarach życia.
Droga do szczęścia i spełnienia wybrukowana jest zadaniami, które mają ci pomóc zweryfikować jak bardzo siebie kochasz.
Pozwól sobie na tę drogę, pozwól sobie zarówno na pewność jak i niepewność, na sukcesy w trakcie tej podróży jak i na porażki.
Pozwól sobie na pożegnanie ze starymi wzorcami, które nie służą, a blokują twoją radość, kreatywność, moc, sukces.
Receptą na wszystkie bolączki jest miłość - w pierwszej kolejności ta do samej siebie!
Pytanie więc brzmi - KIEDY ZABIERZESZ SAMA SIEBIE NA RANDKĘ?;)
Uściski!
Komentarze
Prześlij komentarz